Recenzja filmu

Usłane różami (2020)
Pierre Pinaud
Catherine Frot
Manel Foulgoc

Przez różane okulary

"Usłane różami" to rozgrzewająca serce opowieść o nowych szansach oraz o leczniczej sile empatii i akceptacji. Owszem, fabuła jest miejscami mocno naiwna. Tak, baczny obserwator zauważy poważne
Przez różane okulary
Życie jest jak hodowla nowych odmian róż – nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Raz będzie to fatalna wariacja, która niesie ze sobą wyłącznie rozczarowania. Innym razem z pozoru niepozorna roślina zaskoczy nadzwyczajnymi cechami, które mają szansę rozwinąć się w troskliwych rękach. Ile prawdy jest w tym porównaniu, przekonacie się, oglądając francuski film "Usłane różami".

Bohaterką filmu jest Eve Vernet (doskonała, jak zawsze, Catherine Frot). Kobieta odziedziczyła po ojcu pasję do hodowli róż, a także związany z tym interes. Kilka średnio udanych prób stworzenia nowych odmian oraz bezwzględna konkurencja ze strony wielkiego koncernu sprawiają, że biznes kręci się coraz gorzej. Vernet traci kolejnych klientów, jej kontrahenci wstrzymują dostawy, a konkurent co chwilę składa propozycje, które coraz trudniej odrzucać. W tak krytycznym momencie pojawia się pomysł, by sprowadzić do pomocy kilka osób. Co prawda bez doświadczenia, ale za to niezwykle tanich. Eve mogłaby całkowicie poświęcić się tworzeniu nowych odmian, co uratowałoby firmę. Prosty plan szybko rozpada się na kawałki. Jednak całkiem niespodziewanie na jego ruinach zaczynają kwitnąć inne możliwości...



"Usłane różami" to jeden z tych filmów, w których fabuła nie jest kluczowym elementem. To raczej pretekst do tworzenia interesujących więzi pomiędzy bohaterami i wywoływania konkretnych emocji. W tym przypadku będą to pozytywne uczucia – nadzieja, wiara w ludzi, docenianie przypadku i ślepych wyroków losu. Siłą napędową filmu jest relacja Eve z młodym przestępcą Fredem (Manel Foulgoc). Mężczyzna trafia do firmy z przymusu, inaczej grozi mu powrót za kratki. Nie kryje więc swojego niezadowolenia, a Eve nie udaje, że wolałaby go nie widzieć na swojej ziemi. Z czasem jednak zawiąże się między nimi nić porozumienia, czego efektem będą dość zaskakujące decyzje i zachowania.

Frot i Foulgoc zostali świetnie obsadzeni. Między nimi wytworzyła się prawdziwa filmowa chemia, której efektem jest niezwykła atmosfera. "Usłane różami" staje się rozgrzewającą serce opowieścią o nowych szansach oraz o leczniczej sile empatii i akceptacji. Owszem, fabuła jest miejscami mocno naiwna. Tak, baczny obserwator zauważy poważne dziury logiczne w opowiadanej historii. To wszystko traci jednak na znaczeniu w obliczu autentycznego ciepła, jakie bije z ekranu, kiedy ogląda się FrotFoulgoca. Dzięki nim film staje się przyjemną rozrywką przypominającą spacer wśród różanych klombów: za ich konstrukcją może kryć się jakaś głębsza myśl, ale koniec końców liczy się kolor, kształt i zapach kwiatów.


I takim też filmem jest "Usłane różami". To w gruncie rzeczy opowieść trywialna, którą zapomnicie bez żalu. Jednak w trakcie seansu poczujecie przypływ pozytywnej energii, która choć na chwilę pozwoli Wam spojrzeć na świat przez różane okulary.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones